sobota, 27 czerwca 2015

Wymiana ze szkołą w Sendai!

Dzień dobry!
Witajcie po półrocznej przerwie. Naprawdę was za nią przepraszam, ale przez pewne problemy i koniec szkoły tak bardzo nie miałam chęci i czasu, że ech.
Chciałabym wam opowiedzieć o wymianie ze szkołą w Sendai, która miała miejsce w marcu. Na czym ona w ogóle polegała? Jak wiecie (lub nie), uczęszczam do szkoły języka japońskiego, SUNSTAR. I właśnie ta szkoła organizuje częste wymiany pomiędzy naszą szkołą, a naprawdę renomowaną szkołą w Japonii, w Sendai - Sendai Shirayuri Gakuen.

Dziewczyny z licealnej części Shirayuri przyjechały do Polski, abyśmy mogły je ugościć w naszych domach. Było ich dwadzieścia, zostały na dziesięć dni. Ja hostkowałam (gościłam) Japonkę o imieniu Miho. Ma ona 18 lat, jest przemiłą osobą, profesjonalnie gra na pianinie (od piątego roku życia!) i jest strasznie wyrafinowana. Wręcz przesadnie bym powiedziała! Wszystkie Japonki pochodziły z bardzo bogatych rodzin, a ich szkoła jest jedną z naprawdę najlepszych.
Niestety nie mogę wam wstawić ich zdjęć, ponieważ Shirayuri zabroniło ich publikowania. A chciałabym bardzo, uwierzcie!

Dlaczego akurat Shirayuri?

Krótko wam wytłumaczę, jak zaczęła się przyjaźń między Shirayuri, a Sunstarem. A więc parę lat temu w okolicach Sendai miało miejsce ogromne tsunami. Ucierpiało wtedy wiele tamtejszych mieszkańców, więc aby ich wesprzeć, uczniowie Sunstara wysłali do nich mnóstwo listów, w których napisali o swoim kraju i bardzo podnieśli na duchu. Wtedy szkoła Shirayuri w podzięce za otrzymaną pomoc, zaprosiła do siebie 10 uczennic Sunstara (Shirayuri jest szkołą żeńską i bardzo rygorystyczną, dlatego nie było mowy o przyjeździe uczniów.) Wymiana kulturowa tak bardzo im się spodobała, że od tamtego czasu co rok organizowane są wyjazdy - uczennic z Japonii do Polski i na odwrót oraz bez przerwy wymieniamy się listami.

Jak to wszystko wyglądało?

Przepraszam za krótkie opisanie naszego grafiku, ale nie pamiętam już do końca, co się działo, w końcu wymiana miała miejsce trzy miesiące temu.
Niedzielę miałyśmy wolną, więc o 14 zabrałam Miho na rynek. Byłyśmy w Sukiennicach, manufakturze czekolady, muzeum obok Czartoryskich oraz na koncercie FMC. Razem ze mną była moja znajoma z klasy, Kornelia (WinterTea) ze swoją Japonką, Akie.
W poniedziałek czekała nas prezentacja powitalna i zwiedzanie Rynku.Wszystkie host sisters (dziewczyny goszczące u siebie Japonki) robiły pokaz poloneza, tańcząc z uczniami Sunstara.
We wtorek połowę dnia miałam wolne, bo Japonki miały wycieczki same, więc pojechałam sobie do znajomej i jej kot mnie uczulił bardzo mocno, ała, oczy mi krwawiły. A wcześniej był obiad, na którym siedziałam przy stole z nauczycielkami z Japonii, Japonkami i Japońską baletnicą, Clarą, która chwilowo mieszka i wystawia pokazy baletowe w Polsce. Rozmawiałam sobie z baletnicą i przekochana nauczycielka z Shirayuri powiedziała, że jestem strasznie słodka. To było okropnie miłe, mimo, że czułam się troszkę niezręcznie jako jedyna hostka siedząc przy stoliku nauczycielskim. Potem Wawel i msza święta po japońsku w Mariackim, gdzie moja Japonka grała na pianinie.
W środę czekało nas Auschwitz i pokaz tańców klasycznych z nauką poloneza. Japonki przebrały się w stroje krakowskie i wyglądały przepięknie! Czwartek miałam wolny, bo Japonki pojechały do Warszawy. Natomiast w piątek byliśmy w Wieliczce, którą bardzo kocham~ Po Wieliczce była prezentacja o tsunami przygotowana przez Japonki. Jedna opowiadała, że podczas ataku tsunami nie mogła wrócić do domu i przez dwa tygodnie musiała zostać w szkole, mając do dyspozycji tylko krzesło! Jeszcze inna opowiadała, że ludzie chodzili ulicami, plażami po stertach martwych osób i sprawdzali każdego poległego, szukając swoich krewnych. Ich opowieści były naprawdę przerażające i smutne.
Z soboty na niedzielę Japonki nocowały w Łętowni, w niedzielę o 16 odbyło się przyjęcie pożegnalne. Wszyscy płakali. Zwłaszcza, jak Sensei powiedział: „W wieku 18 lat wyjechałem z Japonii i podróżowałem po różnych krajach. Jednak w każdym traktowali mnie jako dziwnego obcokrajowca. W końcu trafiłem do Polski. Ciepło tych ludzi i sposób, w jaki mnie przyjęli sprawiło, że mieszkam tu już 20 lat. Może i (i tu miał na myśli sunstara) nasza rodzina jest szalona, dziwna, nieokrzesana, ale jest wspaniała! Słuchajcie, (i tu krzyknął) kocham was bardzo!". Wtedy to już mi w ogóle łzy tak poleciały, że łojejku ;_; wieczorem pakowałyśmy się do 1 w nocy, potem na lotnisko. Tam myślałam, że umrę ze smutku. Nie było osoby, która by nie płakała. Nawet nauczyciele. Śpiewaliśmy im piękną piosenkę po japońsku o przyjaźni i… ojejku. Nigdy jej nie zapomnę! Potem wróciłam do pokoju, a tam na biurku leży od niej list. Jest przekochaną osobą.

Zgrywając zdjęcia z aparatu mojej Japonki znalazłam mnóstwo zdjęć jedzenia.
Tu macie wspólne śniadanko ^^

Jak było z porozumiewaniem się?

Czy różnice kulturowe i językowe muszą być koniecznie tak dużą barierą? Myślę, że wcale nie! Ja z 'moją' Japonką co chwilę się do siebie uśmiechałyśmy lub machałyśmy, gdy byłyśmy w różnych grupach na wycieczkach. Próbowałam używać tylko japońskiego, ale czasem czułam się już tak zrezygnowana, że leciałam ze wszystkim po angielsku. Miho na szczęście znała angielski bardzo dobrze, większość Japonek miała trudności z chociażby przedstawieniem się. Wiecie, jak to jest... Japończycy nie potrzebują nauki obcych języków, dlatego ich umiejętności językowe są na bardzo niskim poziomie. Czasami nawet łączyłam oba języki i raz powiedziałam coś, co stało się głównym hasłem wymiany, a mianowicie... "It's not so samui desu". Kill me.

Czasami po całym dniu chodzenia byłam tak wyczerpana, że gdy moja Japonka szła się myć, ja zasypiałam. Potem budziłam się, a wszystkie światła pogaszone, drzwi pozamykane i tak dalej. Było mi strasznie głupio, że kochana Miho musiała się sama z tym wszystkim ogarnąć, a ja sobie śpię w ubraniu na sofie, nawet nie życząc jej dobranoc. Mimo wszystko, to było całkiem zabawne - zamykać oczy wieczorem i ze zdziwieniem otwierać je już rano.
Dzień przed końcem wymiany mój tata zapytał Miho, co jej się najbardziej podobało w owej wycieczce. Odpowiedziała, że to, że mogła spotkać kogoś takiego, ja. Nawet nie wiecie, jak ciepło zrobiło mi się wtedy na serduszku.

To by było na tyle, tak więc~~
Trzymajcie się cieplutko w tym pseudo-lecie :c (u was też tak zimno i deszcz?)

4 komentarze: